Strażnicy miejscy podczas Parady Syrenki.W tłumie osób przyglądających się sobotniej „Paradzie Syrenki” na Krakowskim Przedmieściu strażniczka miejska zauważyła zapłakanego chłopca. Dziewięcioletni uchodźca z Ukrainy zgubił mamę, gdy przyglądał się żonglerom

Minęła godzina 18.40, gdy „Parada Syrenki” docierała do ulicy Miodowej. Warszawiacy i turyści zgromadzeni przy Trakcie Królewskim chętnie oglądali popisy uczestników parady. W tłumie znalazł się też chłopiec z Ukrainy, który wraz z mamą, siostrą i kolegą przyjechał ze Słupska na dwa dni do Warszawy. Mały Paweł, który dopiero od 1,5 miesiąca jest w Polsce, tak zapatrzył się na żonglerów na szczudłach, że na chwilę zapomniał o najbliższych. Gdy się odwrócił, wokół byli tylko obcy ludzie. Malec próbował odszukać mamę, a gdy jej nie znalazł, po prostu się rozpłakał. Właśnie wtedy zauważyła go strażniczka miejska. Chłopiec z trudem wytłumaczył, co się stało. Funkcjonariusze zabrali juniora na poszukiwania najbliższych. Ponieważ celem ich podróży miało być Stare Miasto, strażnicy z chłopcem udali się w tamtą stronę. Po drodze sprawdzono kawiarnie, okolice schodów ruchomych, wnętrze kościoła i inne popularne miejsca. Po blisko pół godzinie poszukiwań najbliżsi chłopczyka zostali odnalezieni przy jednym ze straganów nad tunelem trasy W-Z. Mimo tej przygody wszyscy zgodnie stwierdzili, że będą jednak dobrze wspominali „Paradę Syrenki”.