Radiowóz straży miejskiej ustawiony za karetką pogotowia na skraju jezdni.Strażnicy miejscy z VII Oddziału Terenowego rankiem 22 lipca otrzymali zgłoszenie o podejrzanie zachowującym się mężczyźnie, który odwiedził stację paliw na Wawrze. Dziwny klient pojawiał się na terenie obiektu wielokrotnie przez kilkanaście godzin. Zaniepokojona jego zachowaniem obsługa wezwała strażników miejskich

Około godziny 8.40 patrol podjął interwencję. Z informacji pracowników wynikało, że mężczyzna od poprzedniego popołudnia pojawiał się w budynku stacji paliw. Kręcił się po terenie lub przysiadał na krześle, jakby na kogoś czekał lub nie wiedział, dokąd pójść. Pracownicy próbowali z nim rozmawiać, ale niczego się nie dowiedzieli. W chwili przybycia strażników, mężczyzny nie było na terenie obiektu. Z podanego rysopisu wynikało, że ma około 50 lat. Funkcjonariusze ruszyli na poszukiwania. Po kwadransie obsługa stacji powiadomiła ich, że znowu się pojawił. Gdy funkcjonariusze wrócili, personel podawał zdezorientowanemu mężczyźnie wodę. Funkcjonariusze próbowali z nim rozmawiać, by dowiedzieć się, jak się nazywa, gdzie mieszka i czy ktoś się nim opiekuje. Nie mógł sobie niczego przypomnieć. Z reklamówki wyjął portfel i próbował rozdawać drobne monety. Strażnicy zauważyli dowód osobisty oraz telefon komórkowy. Dzięki temu udało się ustalić dane 47-letniego mieszkańca Siedlec. Ponieważ telefon był rozładowany, a mogły się w nim znajdować numery kontaktowe do najbliższych, personel rozpakował nową ładowarkę i podłączył aparat do sieci. Po jakimś czasie telefon udało się uruchomić. Strażnicy znaleźli w nim numer do placówki opieki społecznej w Siedlcach. Podczas rozmowy z jego pracownicą ustalono, że mężczyzna oddalił się bez wiedzy personelu i od kilku dni nie przyjmował leków. Strażnicy miejscy powiadomili o zdarzeniu siostrę mężczyzny i wezwali pogotowie ratunkowe. Karetka zabrała chorego do szpitala.