Wnętrze radiowozu Straży MiejskiejBez kurtki, tylko w spodniach, bluzie i kapciach, starszy pan stał bezradnie przy jednej z ulic na Bródnie i trząsł się z zimna. Gdyby nie szybka pomoc strażników miejskich, spacer staruszka mógł się skończyć tragicznie.

Strażnicy miejscy z Oddziału Ochrony Środowiska około godziny 16.00 jechali ul. Malborską na kontrolę spalania odpadów w okolicznych domach. Nagle funkcjonariusze zauważyli starszego pana, który był dziwnie ubrany jak na tę porę roku. Mężczyzna nie miał kurtki ani butów. Trząsł się z zimna i coś do siebie mówił. Strażnicy zatrzymali się i zaczęli z nim rozmawiać. Szybko zorientowali się, że jego niepokój, zaburzenia świadomości i dezorientacja to nie tylko efekt hipotermii, ale i zaburzeń pamięci. Senior został okryty kocem termicznym i zaprowadzony do samochodu strażników. Nie wiedział, jak się nazywa, gdzie mieszka, ani jak się znalazł na ul. Malborskiej. Strażnicy wezwali pogotowie ratunkowe. Po chwili mężczyzna podał funkcjonariuszom portfel, w którym znajdowało się ksero jego dowodu osobistego oraz telefon komórkowy z rozładowana baterią. Strażnicy podłączyli aparat do ładowarki. Na ekranie ukazał się numer z podpisem „córka”. Gdy go wybrali, odezwała się kobieta, która potwierdziła, że szuka ojca i że właśnie zgłasza policji jego zaginięcie. Pół godziny później 79-latek został przebadany przez ratowników, którzy potwierdzili, że jest bardzo wychłodzony, ale może zostać przekazany rodzinie. Staruszek wrócił do domu z córką.