Zdjęcie z interwencji: widziany od tyłu stojący na jezdni biały ford, z otwartymi drzwiami od strony kierowcy. Wokół niego kłębiąca się chmura gęstego dymu.Kierowca forda mondeo, który znalazł się po południu 9 listopada na Dolince Służewieckiej „najadł się sporo strachu”. Spod maski jego samochodu nagle zaczął wydobywać się gesty dym. Mężczyzna był przekonany, że zapaliła się instalacja gazowa

Strażnicy miejscy z Oddziału Specjalistycznego, którzy około godz. 16.40 patrolowali Dolinkę Służewiecką przy skrzyżowaniu z ul. Anody zauważyli na poboczu samochód, z którego wydobywał się gęsty dym. Funkcjonariusze natychmiast podjęli interwencję.
- Panowie, pomóżcie. Nie wiem co robić. W aucie jest instalacja gazowa. Chyba właśnie się zapaliła. – krzyknął do strażników kierowca.
Ze względu na zagrożenie wybuchem funkcjonariusze błyskawicznie ewakuowali właściciela pojazdu i zakręcili zawór zbiornika gazowego, który znajdował się w bagażniku. Wezwano też straż pożarną. Gdy kłęby dymu opadły otworzono maskę silnika. Wówczas okazało się, że w aucie doszło do awarii układu chłodzenia, a wyciekający z niego na rozgrzane elementy silnika płyn obficie parował. Potwierdzili to strażacy, którzy po chwili przybyli na miejsce zdarzenia. Na szczęście groźna z pozoru sytuacja, choć kłopotliwa dla kierowcy, nie zagrażała innym użytkownikom drogi.

Zdjęcie z interwencji: widziany od tyłu stojący na jezdni biały ford, z otwartymi drzwiami od strony kierowcy. Wokół niego kłębiąca się chmura gęstego dymu.