Starszy inspektor Adrian Gajda, który kilka dni przed wybuchem wojny wrócił z Kijowa, zorganizował z kolegami zbiórkę leków i środków opatrunkowych. Wyładowanym po brzegi samochodem jedzie na Ukrainę. Zamierza przywieźć stamtąd do Polski dwie kobiety i dwoje dzieci
Funkcjonariusz pracuje w straży miejskiej od 30 lat. Jest ratownikiem kwalifikowanej pierwszej pomocy w Oddziale Specjalistycznym. Setki razy opatrywał osoby poszkodowane, ranne lub chore. Pomaganie potrzebującym ma we krwi. Prywatnie od kilku lat związany jest z mieszkanką Kijowa, która mieszka i pracuje w Polsce. W tym roku urlop na przełomie stycznia i lutego spędzili w Ukrainie.
– Zwiedzaliśmy Lwów, Tarnopol, Dubno, Zbaraż, Wiśniowiec. Ostatnie dni spędziliśmy razem w Kijowie. Wyjechałem stamtąd w poniedziałek. Tatyana miała tam zostać do końca tygodnia, u synowej. W czwartek wybuchła wojna – mówi st. insp. Adrian Gajda.
W mieście zostali też jej dorośli synowie. Mimo wielu prób namowy Tatyana nie chciała opuścić miasta. Dopiero w ostatnich dniach przedostała się do Złoczowa.
– Prosiłem ją, by przyjechała do Polski. Nie chciała wracać. Pomaga rannym. W ostatnich dniach wiele razy rozmawialiśmy telefonicznie. Powiedziałem, że po nią przyjadę. Odparła, że skoro tak – to mogę przywieźć leki i środki opatrunkowe, które są tam bardzo potrzebne – mówi Adrian Gajda.
Jeszcze tego samego dnia Adrian ogłosił zbiórkę wśród strażników i pracowników Straży Miejskiej m.st. Warszawy. Wieść szybko rozniosła się wśród funkcjonariuszy. Do poniedziałku 7 marca udało się zgromadzić tyle środków opatrunkowych i leków, że wypełniły cały samochód.
– To niesamowite. Dzwonili do mnie ludzie, których nawet wcześniej nie znałem – dodaje Gajda.
Sporą pomoc okazali też specjaliści z przychodni „Lekarze Nadziei”, z którymi straż miejska współpracuje w ramach Ulicznego Patrolu Medycznego. Dzięki nim wśród darów znalazły się m.in. leki dla osób przewlekle chorych, środki przeciwbólowe, strzykawki, wenflony, opaski uciskowe.
We wtorek rano 8 marca starszy inspektor Adrian Gajda wyruszył w drogę. Ze Złoczowa zamierza zabrać swoją ukochaną, jej koleżankę i dwoje małych dzieci. – Mam nadzieję, że bezpiecznie wrócimy do domu – dodaje funkcjonariusz.
