W minioną niedzielę na szosie krajowej nr 620 doszło do dramatycznego wypadku. Rozpędzony motocyklista uderzył w samochód marki Audi. Rannemu kierowcy jednośladu pomocy przedmedycznej udzielił strażnik miejski z Oddziału Specjalistycznego Straży Miejskiej m.st. Warszawy, który w dniu wolnym od pracy jechał do rodziny.
Do zdarzenia doszło w niedzielę 19 września około godz. 11.10 w miejscowości Świercze. Oba pojazdy jechały w kierunku Nowego Miasta. Po minięciu torów i zakrętu motocyklista przyspieszył. Nagle zauważył, że jadące przed nim audi zaczyna skręcać w lewo. Widząc, że niechybnie dojdzie do zderzenia, kierowca jednośladu puścił kierownicę. Jego motocykl zatrzymał się ponad 100 metrów dalej. Niestety, motocyklista z impetem uderzył głową w kasku w tył audi.
- Jechałem tuż za nimi. Gdy dojechałem na miejsce wypadku, motocykl koziołkował w sporej odległości za nimi. Motocyklista leżał na poboczu. Poruszył się, a więc byłem pewien, że żyje – relacjonował strażnik.
Funkcjonariusz natychmiast ustawił swoje auto w taki sposób, by na rannego nie najechały inne pojazdy, a sam podbiegł do motocyklisty.
- Był przytomny, jęczał z bólu. Bolały go plecy i kręgosłup. Chciał wstać, ale nie pozwoliłem mu się ruszać. Okryłem kierowcę kocem termicznym i pilnowałem, żeby nie wykonywał ruchów głową i szyją. Kobietę, która wybiegła z pobliskiego domu, poprosiłem o wezwanie pogotowia – dodaje strażnik.
Kiedy ranny mężczyzna nieco się uspokoił, poprosił strażnika, by zebrał z jezdni jego rozrzucone rzeczy osobiste, w tym telefon. Na prośbę poszkodowanego funkcjonariusz zadzwonił do jego żony i powiadomił ją o wypadku.
Kilka minut później na miejsce przyjechała straż pożarna. Kierowcy założono na szyję usztywniający kołnierz. Strażacy zabezpieczyli też miejsce zdarzenia. Po kilku minutach na pobliskim polu kukurydzy wylądował śmigłowiec Lotniczego Pogotowia Ratunkowego, który zabrał poszkodowanego mężczyznę do szpitala.
